SW Fan-fic online: Rozdział - 9
Słońce oceanicznej planety wzbiło się ponad choryzont zalewając okolice ciepłymi promieniami. Rośliny kompały się w różnokolorowych refleksach żółto zielonkawego swiatła jakie dawało to dziwne niewielkie słońce. Pilot wachadłowca Jedi obudził się z wielkim bólem głowy ręce miał skrępowane za sobą. Krew nie sączyła się już z rany na głowie powstał tam za to olbrzymi guz i szrama pokryta zaskrzepłą krwią, włosy zlepione w strączki zwisały luźno z opuszczonej głowy, pilot cicho zajęczał. Wtedy jak grom z jasnego nieba spadł na niego kopniak wymierzony w brzuch. Mężczyzna osunął się na ziemię i splunął krwią. Postanowił otworzyć zamknięte do tej pory oczy. Znajdował się w jakimś niewielkim dobrze oświetlonym pomieszczeniu. Ręce spięte uniwersalnymi kajdankami dopasowującymi się do kończyn każdej rasy przykute miał do kolumny metrową, stalową linką.
-Jak się nazywasz??- odezwał się niski spokojny głos.
Widać że oprawca jest profesjonalistą i nie jedną osobę torturował. Pilot z trudem uniósł głowę przez zasłonę gęstych długich włosów z tródem ujrzał postać odzianą w czarny mundur.Nagle kolejny kopniak spadł na jego szczękę rozcinając spierzchnięte i pokryte morską solą wargi.
- Kto z tobą przyleciał??- Zapytał oficer śledczy spokojnie wycierając krople krwi z czubka czarnego buta. Żołonierz zachowywał się tak spokojnie, nie wykazywał uczuć, że więźniowi przemknęło przez myśl że ma do czynienia z robotem nie człowiekiem jego człowieczeństwo objawiało się jedynie w kropli potu spływającej po czole. To ostanie co zobaczył pilot. Przed oczyma zrobiło mu się ciemno... był z siebie dumny nic mu nie powiedział... ciemno.. zimno... pilot zemdlał, a z rany na ustach posączyła się krew.
Nagle oficer wrzasnął:
- Przyprowadzić lekarza !! Jeszcze muszę podyskutować z tym panem... On musi żyć...
Damarcus